У нас вы можете посмотреть бесплатно Jacek Kaczmarski - "Rechot Słowackiego" или скачать в максимальном доступном качестве, видео которое было загружено на ютуб. Для загрузки выберите вариант из формы ниже:
Если кнопки скачивания не
загрузились
НАЖМИТЕ ЗДЕСЬ или обновите страницу
Если возникают проблемы со скачиванием видео, пожалуйста напишите в поддержку по адресу внизу
страницы.
Спасибо за использование сервиса ClipSaver.ru
Za rządów kniazia Jura Heretyka (Którego lud zwał także – Uśmiechniętym), W czasach, gdy życia pęd oddech zatykał, A powóz dziejów dziwne brał zakręty, Gdy się z herezją borykał Watykan, Choć ekumenizm głosił Ojciec Święty – Ja już nie żyłem od półtora wieku, Lecz – nie do końca – krytykom na przekór. Kraj wyszedł właśnie z dżumy i powodzi, Polak więc słaby jeszcze był i mokry. Kniaź-ewangelik katolików godził I zadżumionych usiłował odkryć, Żeby w narodzie mór się nie odrodził, Bowiem z zarazy korzystały łotry I, jak się w dziejach przydarzyło nieraz, Rozkwitał chory, a zdrowy umierał. Wie, kto ratował kiedy tonącego, Że ratowany – ratownika dławi I, kogo przed tym w porę nie ostrzegą, Ten i sam tonąc – topielca nie zbawi; Najprostszy morał pragnę wysnuć z tego: Trudniej człowieka niż państwo naprawić, Więc, zgryźć nie mogąc twardego orzecha, Kto tonął – tonął, a kniaź się uśmiechał. A tam, gdzie sucho – wielkie trwały prace: Puchły od płodów obfitości spichrze, Kute w krysztale podniebne pałace Blask słońcu kradły w złotonośnym wichrze; Lecz nie zamieszkał w nich, kto nie miał za co I gniew ogarniał go na widok tychże, Więc rzucał warsztat, zaniedbywał rolę I z rozrzewnieniem wspominał niewolę. Wielu ubogich duchem i maluczkich Dotąd nieznane olśniły błyskotki: Sztuką – kuglarskie były dla nich sztuczki, Pięknem – konterfekt półgołej kokotki, Nauką – całkiem kosztowne nauczki, A wiedzą – wróżby, bajeczki i plotki. Ci zapomnieli marząc o kokosach, Że ich królestwo – dopiero w niebiosach. Chciwy odmiany po wioskach i miastach Człek brał się za to, co najlepiej umiał; Groszem publicznym pan starosta szastał (To dla plebana, to dla pana kuma), Wyżej katedry rychło bank wyrastał Czyniąc tym zamęt w nieprędkich rozumach, Gdy mszę niedzielną zamawiał w kościele Spasiony krzywdą wiernych Złoty Cielec. Pysznił się szatan swoim widowiskiem: Karczemna burda – politycznym sporem, Wolność – przekleństwem, czystość – pośmiewiskiem, Rubaszny czerep – cnót patrioty wzorem, Własna głupota – niecnym obcych spiskiem, Rozsądek – zdradą, a zdrada honorem. Kto sprawiedliwy w tym dymiącym kotle – Widać nauczył się latać na miotle. Więc z lotu miotły dostrzeże przez chwilę Kosmiczny zamiar wichrowej spirali: Owszem, tam w dole pogorzelisk tyle! Co zapłonęło – musi się wypalić. Zostaną w węglu łapy krokodyle, A to, co człowiek wzniósł – to człowiek zwali; Ten ślad jaszczurzy znaczy jego dzieje: Pełznie, więc dąży – dąży, więc istnieje. Ba! Nawet wampir od polskiej krwi tłusty, Siedząc w pałacu carów namiestnika, Niebieskooki, młody, złotousty, Łabędzich szyi dziewic nie dotyka, Przestrzega postu, chodzi na odpusty, I wojny z czosnkiem i krzyżem unika. Patrząc na niego przysiągłbyś łaskawco, Że się z krwiopijcy niemal stał krwiodawcą! Sny o wielkości srebrne są, a kruche; Polak dla siebie bywa niebezpieczny. I cóż, że wyśni odrodzenie Duchem, Kiedy ten duch w nim – zgoła średniowieczny. Niechaj więc łyka oślizgłą ropuchę, Zwłaszcza, że w gębie nader wciąż waleczny, A skoro życie jest snem – niech się we śnie Spełni jak zechce…– nie budząc przedwcześnie! Jacek Kaczmarski 19.7.1999