У нас вы можете посмотреть бесплатно PRZEPŁYNĘLIŚMY RÓWNIK! или скачать в максимальном доступном качестве, видео которое было загружено на ютуб. Для загрузки выберите вариант из формы ниже:
Если кнопки скачивания не
загрузились
НАЖМИТЕ ЗДЕСЬ или обновите страницу
Если возникают проблемы со скачиванием видео, пожалуйста напишите в поддержку по адресу внизу
страницы.
Спасибо за использование сервиса ClipSaver.ru
W dzisiejszym odcinku ruszamy dalej w naszą żeglarską podróż przez Indonezję w stronę Malezji— i od pierwszych minut mamy pod górkę. Burze nie odpuszczają. Zdarza się, że widoczność spada praktycznie do zera… a my widzimy przed sobą potężny tankowiec, który po chwili znika za ścianą deszczu. Płyniemy ostrożniej niż zwykle, bo silnik stał się naszą jedyną opcją — wciąż musimy polować na paliwo, bo żagle w tych warunkach są bezużyteczne. Po drodze trafiamy do zupełnie przypadkowego miasta, które żyje z wydobywania cyny z dna morskiego. Miejsce niezwykłe i kompletnie nieturystyczne — wzbudzamy tu ogromne zainteresowanie, bo rzadko który jacht zapuszcza się w takie rejony. Nad ranem dostajemy informację, iż znajomy jacht został trafiony piorunem i jest holowany przez kolejny jacht. My staliśmy dosłownie 15 mil od tego miejsca i burza tylko nas drasnęła. Kolejne mile za nami i… docieramy pod równik! Z samego rana chcemy szykować się na jego przekroczenie, ale zamiast tego obserwujemy dwa imponujące leje schodzące z chmur wprost do morza. Niesamowity, ale i niepokojący widok — zdecydowanie nie chcielibyśmy znaleźć się w środku tego zjawiska. Wreszcie zbliżamy się do wyspy, przy której przygotowujemy się do przekroczenia prawdziwej autostrady tankowców i gigantycznych statków w okolicach Singapuru. One pędzą 10–16 węzłów, my maksymalnie 7… a różnica w gabarytach? Totalna przepaść. Stres ogromny, ale daliśmy radę — przepłynęliśmy cało i bezpiecznie. Oglądamy Singapur z wody, spokojnie, bez żadnych kontroli czy gróźb ze strony patrolu — na szczęście tym razem nikt nas nie zaczepia. Kiedy dopada nas kolejna burza, przeczekujemy ją na kotwicy. A wieczorem docieramy pod most, który postanawiamy pokonać dopiero kolejnego dnia. To była bardzo długa i wymagająca przeprawa. Wypłynęliśmy z Bali 25 października… a do Malezji dotarliśmy 17 listopada.