У нас вы можете посмотреть бесплатно XXX Uphill Race Śnieżka 2020 Karpacz - 4K (sektor 1) или скачать в максимальном доступном качестве, видео которое было загружено на ютуб. Для загрузки выберите вариант из формы ниже:
Если кнопки скачивания не
загрузились
НАЖМИТЕ ЗДЕСЬ или обновите страницу
Если возникают проблемы со скачиванием видео, пожалуйста напишите в поддержку по адресу внизу
страницы.
Спасибо за использование сервиса ClipSaver.ru
Hej! Dziś specjalne wydarzenie, i najważniejszy dla mnie wyścig sezonu, czyli start w XXX Uphill Race Śnieżka w Karpaczu. Na okrągłą rocznicę wszystko poszło idealnie, a jeszcze niedawno nie było tak kolorowo. Wyścig stał pod znakiem zapytania, jednak udało się wszystko dopiąć i dziś, 23.08.2020 pojechaliśmy. Pogoda idealna bez upału, samopoczucie idealnie, moc idealna, bruk - jak zwykle :D Ten sezon jest zakręcony, i cały zaplanowany trening poszedł do lasu więc nie liczyłem na żadne cuda. Ale chciałem pojechać lepiej niż w poprzednim roku. Tak o 30 sekund szybciej byłoby dobrze, a jak by była minuta to uuuu.... Założenia były w miarę realistyczne, przynajmniej wariant pierwszy. A do realizacji podszedłem jak zawsze. Pojadę swoje, i zobaczę w trakcie jak będzie. Chciałem jechać w miarę równe tempo przez cały dystans. Nie przegrzać się na starcie, aby nie stracić momentu pod koniec. Ale też nie oszczędzać się jakoś strasznie na początku i pod koniec gonić i mieć nadzieję, że coś ugram. Taktyka moim zdaniem dobra na tego typu wyścigi, i w przeszłości już się sprawdziła. Start zapowiadał się dobrze, w szczególności, że kibice naprawdę dopisali i już przed startem podgrzali atmosferę. Początek do Wangu asfaltem potraktowałem jako rozgrzewkę i taki odcinek testowy na ustalenie tempa. Dla mnie prawdziwa próba sił zaczyna się na kostce :) Do podjazdu przed Strzechą Akademicką po prostu jechałem przed siebie bez zastanawiania się za bardzo nad czasem, i innymi nieistotnymi szczegółami, i w sumie było całkiem spoko do tego momentu. Jeszcze przed wyścigiem gdzieś tam słyszałem jakieś panikowanie, że niby na szlaku tłumy i trzeba się łokciami przeciskać, a w rzeczywistości było normalnie, bez tłoku. Do tego tak jak na starcie, tak i na trasie dodających sił głosów nie brakowało. Super sprawa! Pierwszy kryzys przyszedł przed Strzechą, bo wydawało mi się, że jadę jakoś za słabo. Ale wiem, że to bardzo zwodnicze uczucie, więc postanowiłem bez szaleństw jechać swoje. W końcu dojechałem do ostatniego wywłaszczenia, tak, gdzie w ubiegłym roku sprawdzałem czas. No i teraz też sprawdziłem. Patrzę na zegar - 56 minut. Ile było w tamtym roku 56?, 58?. Robię w ogóle jakiś postęp? Dobra, co ma być to będzie, więc dalej do przodu. Ostateczny kryzys pojawił się na ostatnim podjeździe, gdy spojrzałem znów na zegarek, i zobaczyłem 01:05. To nie była motywująca informacja! Pomyślałem, że w ogóle dobrze będzie jak zrobię taki czas jak w zeszłym roku, bo nie ma bata na dojazd do mety poniżej 10u minut! Do tego nie miałem przed sobą nikogo w bliskiej odległości, więc nie było motywatora to pociśnięcia "jeszcze trochę i Cię mam", a to bardzo pomaga. Została samo motywacja :) Na szczęście doping przed metą zadziałał jak złoto, i nie wymiękłem na samym końcu. Wyjeżdżam zza winkla i widzę zegar na mecie. Jest 01:13 z przodu. Ale kosmos! Urwałem 2 minuty, jest konkretny progress. Finalny czas brutto to 01:13:03 i taki liczę do poprzedniego roku. Netto trochę poniżej. I poprzeczka znów do góry, ale to dobrze! Widzę, że jest potencjał na lepszy wynik, więc teraz jeszcze bardziej przyłożę się do treningów :) BTW: muszę w końcu spróbować jazdy bez plecaka 😀