У нас вы можете посмотреть бесплатно transalp 2023 / dzień drugi / Heidelbergerhuette - Fimba Pass - Uina Schlucht - Mals или скачать в максимальном доступном качестве, видео которое было загружено на ютуб. Для загрузки выберите вариант из формы ниже:
Если кнопки скачивания не
загрузились
НАЖМИТЕ ЗДЕСЬ или обновите страницу
Если возникают проблемы со скачиванием видео, пожалуйста напишите в поддержку по адресу внизу
страницы.
Спасибо за использование сервиса ClipSaver.ru
Dzień wcześniej po kolacji usłyszeliśmy od szefa schroniska dwie ważne informacje: Uina Schlucht ist definitiv geschlossen. Schnee ist kein Thema. Nie mieliśmy dostępu do internetu, nie zweryfikowaliśmy. W niedzielę wstaliśmy niepiesznie z nastawieniem na kolejny plan B. Za oknem biało, uśmiechy od razu na twarzach - „Schnee ist kein Thema”, a jednak, bałwana w sierpniu ulepimy. Królewskie śniadanie z nutellą z dyspensera, kakao i pakietem kanapek na drogę. Suche buty, suche spodnie, można jechać. Przed drzwiami powitało nas stado krów i czekała pierwsza niespodzianka dnia – podjazd na Fimbapass to jednak raczej wypych niż podjazd. W śniegu dotarliśmy do przełęczy w dwie godziny. Szybki bałwan i uciekaliśmy, bo było naprawdę mroźnie. Pierwszy techniczny zjazd, z rzekami do przekroczenia, z mokrymi kamieniami i niesamowitymi widokami. Intensywnie zielona dolina z wyraźnie odcinającą się granicą śniegu. Szczyty pokryte śniegiem zlewające się w jedność z mlecznym niebem. A my gdzieś pomiędzy tym wszystkim. Świstaki, adrenalina, przygoda. Przerwa na kanapkę w szwajcarskiej wiosce i rozważania co dalej. Padła propozycja Kamila by jednak sprawdzić czy wjazd do Uiny zamknięty. Po przedarciu się się przez stromy kawałek lasu (ścieżka zalana, spróbowaliśmy dzikiego objazdu, który okazał się bardzo dziki) zatrzymaliśmy się przed wjazdem do doliny by dowiedzieć się, że jednak otwarte. Radość i mobilizacja, mimo, że było już po czternastej. Malowniczy, acz trudny podjazd wzdłuż rzeki. Wodospady, kilkukrotne przekraczanie rzeki i standardowo krowy. Do kluczowego momentu, gdzie czekał nas wypych roweru wzdłuż kanionu, byliśmy już dość zmęczeni i głodni. Ale wrażanie jakie zrobił szlak przemytników wykuty w skale, wart był poświęcenia. I ta satysfakcja, że mimo wszystko plan A wykonany. Po drugiej stronie, w Sesvenna Huette gorący rosół z knedlem smakował wspaniale. Dzień zakończyliśmy późno, szybkim zjazdem do Mals.